Sama zmiana przepisów procesowych nie wystarczy do usprawnienia sądów

rozmowa z red. Krzysztofem Sobczakiem

.

.

Prawo.pl (2 grudnia 2019 r.) – LINK

.

Krzysztof Sobczak: Niedawno ukazał się pod pańską redakcją naukową komentarz do niedawnych zmian w Kodeksie postępowania cywilnego, nazywanych przez ich autorów wielką reformą procedury. Czy przystępując do tej pracy postawił pan sobie pytanie, czy ta zmiana była potrzebna?

Tadeusz Zembrzuski: Owszem, zadawałem sobie takie pytanie, ale przede wszystkim nie zdawałem sobie sprawy z tego, jaki ogrom pracy czeka zespół, który ten komentarz miał przygotować. Udało się zgromadzić unikatowe grono Autorów – praktyków i teoretyków, którzy w krótkim czasie podjęli trud opracowania komentarza do zmian wchodzących w życie lub dokonanych w 2019 roku. A na pytanie, czy te zmiany były potrzebne trudno odpowiedzieć w sposób jednoznaczny, bo ich jest tak wiele, że trzeba stwierdzić, iż część z nich jest pożądana i przydatna, ale jest też wiele rozwiązań wątpliwych, kontrowersyjnych i dyskusyjnych, z którymi praktyka będzie musiała się zmagać. Niektóre rozwiązania funkcjonowały w praktyce i nie wywoływały wątpliwości, lecz ustawodawca uznał za celowe ich skodyfikowanie. Możemy zatem uznać, że obszerność nowelizacji, zakres zmian oraz etapowość ich wprowadzania stanowią ogromne wyzwanie dla prawników. Ponadto dawno nie mieliśmy do czynienia z tak złożonymi i skomplikowanymi regulacjami intertemporalnymi. Niektóre z nich poprawiano w ostatniej chwili za pomocą innych ustaw.

Jedną z motywacji tych zmian było przyspieszenie i usprawnienie postępowań. Czy ten cel może być osiągnięty, albo przynajmniej sądy będą się do niego zbliżać?

Trzeba pamiętać, że wszystkie nowelizacje kodeksu, bardziej oraz mniej odległe, a zapewne też przyszłe łączy wspólne hasło – zawsze ustawodawca dąży do przyspieszania i usprawniania postępowania. Tymczasem dopiero próba szerszego spojrzenia na ten problem pozwala ocenić, czy i w jakim stopniu te zmiany przynoszą korzyści, czy też ujawniają się mankamenty. Na pewno wiele rozwiązań w tej nowelizacji charakteryzuje dążenie do przyspieszenia postępowania, ale jednocześnie widzimy wiele zagrożeń i wątpliwości. Preferowanie szybkości postępowania może niekiedy odbywać się kosztem jakości postępowania.

Ale czy chociaż trochę szybciej i sprawniej będzie w sądach cywilnych?

W pewnych elementach strony zaobserwują przyspieszenie. Może to być widoczne np. przy okazji tzw. zażaleń poziomych, które w wielu wypadkach zastąpiły tradycyjne zażalenie o charakterze dewolutywnym. Widoczne mogą być także skutki pozostawiania pism w aktach sprawy, których sporządzenie i wniesienie uznane zostanie za przejaw nadużycia prawa procesowego. Z drugiej strony nasuwa się pytanie, czy przyspieszanie spraw cywilnych ma odbywać się choćby kosztem gwarancji wynikających z zasady jawnego rozpoznawania spraw cywilnych. Usprawnianie postępowania nie powinno kolidować z prawem do rzetelnego procesu. Standard sprawiedliwości proceduralnej powinien być wyznacznikiem każdej nowelizacji.


Czy zmiany te rozwiążą zatem problemy wymiaru sprawiedliwości?

Niestety nie. Jestem przekonany, że rzeczywiste zmiany w tej dziedzinie wymagałyby całościowego i kompleksowego podejścia do problemu, również do kwestii ustrojowych, ale także do właściwej organizacji pracy sądów i sposobem zarządzania nimi. To również pytanie o sposób dochodzenia do zawodu sędziowskiego i optymalnego wykorzystania kadr – wykwalifikowanych urzędników sądowych, sekretarzy i asystentów. Nie da się osiągnąć wymiernych rezultatów bez zwiększenia nakładów na elektronizację postępowania oraz generalne dofinansowanie wymiaru sprawiedliwości. Modyfikowanie wyłącznie przepisów procesowych nie może stanowić panaceum na bolączki tego systemu.


Co może najbardziej niepokoić osoby próbujące prześledzić i uporządkować wprowadzane zmiany?

Niepokojące jest to, że mimo relatywnie długiego okresu prac legislacyjnych niektóre rozwiązania sprawiają wrażenie niedopracowanych. Ustawodawca przerzuca na praktykę konieczność rozwiązywania problemów, które powstają na tle niejasnych i nieprecyzyjnych regulacji. Dobry przykład stanowi mechanizm dokonywania doręczeń na podstawie art. 1391 k.p.c., tj. z zaangażowaniem powoda i podejmowaniem działań przez komornika sądowego. Wprawdzie próba rezygnacji z tzw. fikcji doręczeń ma swoje zalety, ale w wielu sądach powstaną wątpliwości związane choćby z doręczaniem w ten sposób nakazów zapłaty lub innych pism sądowych. Obawiam się, że konieczne będą szybkie działania legislacyjne mające korygować błędy i zapobiegać trudnościom wynikającym ze stosowania nowych rozwiązań procesowych.

Jeżeli nie ma pewności, że będzie w istotny sposób szybciej, to może będzie rzetelniej i sprawiedliwiej?

Nie spodziewam się w tym zakresie jakościowej zmiany, która miałaby się spotkać z pozytywną oceną stron i uczestników postępowań sądowych. Dążenie do prawdy i wydanie trafnego rozstrzygnięcia są celem każdego postępowania, powstaje natomiast pytanie o kształt procesowych rozwiązań mających temu służyć. Chociażby zmiana zasad koncentracji materiału procesowego w postaci rezygnacji z modelu dyskrecjonalnej władzy sędziego na rzecz modelu prekluzji, do tego złożonego i – poza postępowaniem gospodarczym – nieprzewidywalnego na wstępnym etapie postępowania, niesie za sobą istotne wątpliwości. Moment prekluzyjny nie odnosi się już do pozwu oraz odpowiedzi na pozew i może być mało czytelny dla osób występujących bez zawodowego pełnomocnika. Nie zawsze sąd dojdzie do prawdy materialnej, trudno zatem uznać, by rozstrzygnięcia miały być bardziej sprawiedliwie.


Bo sędzia będzie zmuszony do odrzucania pewnych twierdzeń lub wniosków dowodowych, nawet jeśli będzie miał poczucie, że one mogłyby wpłynąć na jego myślenie o rozstrzygnięciu?

Strony nie tylko zgłaszają określone, zazwyczaj przeciwstawne, żądania, lecz prezentują także twierdzenia faktyczne i składają wnioski dowodowe. W obecnym stanie prawnym poszczególne przytoczenia mogą okazać się spóźnione i podlegać będą pominięciu. Sposób gromadzenia materiału procesowego będzie jednak zależeć od tego, czy będzie stosowane postępowanie zwykłe, czy gospodarcze. Jest też kwestia, czy zostanie przeprowadzone posiedzenie przygotowawcze, czy też sąd zrezygnuje z niego, lecz wezwie strony do złożenia pism przygotowawczych pod określonym rygorem. Na pewno jest to system bardziej skomplikowany i na strony czyha wiele „pułapek procesowych” i związanych z nimi negatywnych skutków procesowych. Do tego dochodzą wątpliwości terminologiczne. Przykładowo, ustawodawca posługuje się pojęciem „pomijania” dowodów. Nie ulega wątpliwości, że konstrukcja ta odnosić się może do twierdzeń faktycznych, zaś wnioski dowodowe w dalszym ciągu powinny być oddalane. Można jednak wyrazić obawę, że praktyka sądowa będzie zróżnicowana.


Chyba wskazane trudności jeszcze bardziej dotyczą postępowania gospodarczego, które zostało wyodrębnione z podstawowej procedury cywilnej?

To prawda, zdecydowano się na przywrócenie odrębnego postępowania w sprawach gospodarczych. Już sam ten zabieg stanowi duże zaskoczenie, ponieważ kilka lat temu rezygnowaliśmy z osobnej procedury dla przedsiębiorców, co było pozytywnie oceniane przez naukę i praktykę, jak również przez samych zainteresowanych. Tymczasem wracają odrębne rozwiązania procesowe wobec podmiotów, które nie zawsze są zawodowcami w sferze prawa. Czym innym jest bycie profesjonalistą w sferze działalności gospodarczej, a czym innym na gruncie postępowań sądowych. A warto zauważyć, że nie tylko przedsiębiorcy będą stronami takiego postępowania.

Zwykli ludzie mogą w nim wylądować nieświadomie jako kontrahenci przedsiębiorców?

Jak najbardziej i dla niektórych może to być bardzo przykre zaskoczenie. Odnosi się to np. do stron umów o roboty budowlane lub osób odpowiadających za dług przedsiębiorcy, także solidarnie lub posiłkowo. Takie osoby mogą się zdziwić, gdy znajdą się w zupełnie innej rzeczywistości procesowej. Wprawdzie są przewidziane mechanizmy przejścia do procedury zwykłej, ale to też wymaga pewnej wiedzy, roztropności, a nawet refleksu, ponieważ terminy na podjęcie odpowiednich działań przed sądem są w procedurze gospodarczej krótkie.

Czy problemem jest zatem istnienie postępowania odrębnego?

Taka konstrukcja procesowa bywa niezbędna, trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie postępowania cywilnego choćby bez tzw. postępowań przyspieszonych. Liczba postępowań odrębnych jest jednak nadmierna, zaś ustawodawca – zamiast je ograniczać – tworzy dodatkowe rozwiązania. Warto zasygnalizować, że trwają pracę nad kolejnym postępowaniem odrębnym w sprawach ochrony własności intelektualnej. Analizując obecną nowelizację, napotykamy jednak zasadniczą trudność. Z jednej strony obserwujemy nadmierną kazuistykę, z drugiej brakuje uzasadnienia systemowego, odniesienia się do podstawowych zasad postępowania cywilnego. Mamy de facto do czynienia ze zbiorem różnych zmian, dla których jedynym spoiwem jest realizacja wspomnianego już postulatu szybkości postępowania.

Mimo zapowiedzi, że będzie to rewolucyjna zmiana, pierwsze jej oceny nie są pozytywne, słyszy się wręcz sporo krytyki i obaw. Czy można więc powiedzieć, że ta wielka reforma wcale nie kończy procesu poprawiania procedury cywilnej?

Na pewno nie jest to ostatnia wielka nowelizacja, będą kolejne. Przyzwyczailiśmy się do niestabilności prawa procesowego. Kodeks postępowania cywilnego nowelizowano już prawie 300 razy, reformowanie postępowania cywilnego nigdy nie zostanie zakończone. Ustawa jest coraz bardziej niespójna, nieczytelna i trudna do stosowania, z drugiej strony kodeks coraz bardziej przypomina swoistą instrukcję obsługi postępowania sądowego. Czy możliwe jest jego ciągłe poprawianie i uzupełnianie? W tym kontekście uzasadnione jest pytanie, czy i kiedy należałoby opracować ustawę procesową na nowo. Ale to jest ogromne wyzwanie, ogromna praca, z którą mierzyła się Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego przed grudniem 2015 roku. Więc przyszłość kodeksu postępowania cywilnego stoi pod znakiem zapytania.

Kategorie: Aktualności