Himalaje (Lukla) – cz. I

Himalaje (Lukla) – cz. I

Himalaje – Lukla

 

Z Nepalu ruszały wszystkie historyczne ekspedycje na Everest od strony południowej. Katmandu i Pokhara stały się punktami startowymi dla trekkingów w różne części Himalajów. Przeciążenie stołecznego lotniska i niestabilna pogoda sprawiły, że loty do Lukli przeniesiono ze stolicy do Ramechhap (Manthali Airport), około 130 km na wschód od Katmandu. Oznacza to kilkugodzinną, nocną off-roadową podróż busem przez serpentyny i bezdroża, by o świcie znaleźć się na niewielkim, prowincjonalnym lotnisku. Chaos i zamieszanie, a setki trekkingowiczów kotłują się o świcie, by przebić się przez tzw. wąskie gardło Himalajów. Krajobraz zmienia się nagle – z pól tarasowych do skalnych ścian i ośnieżonych szczytów.

 

Na trasie operują głównie Twin Ottery DHC-6 i Dorniery 228 – niewielkie maszyny mieszczące kilkanaście osób. Wnętrze jest ciasne, zapach paliwa i ryk silników potęgują atmosferę, a kokpit nie jest oddzielony od kabiny. Lot trwa niecałe pół godziny, dla wielu to najbardziej ekscytujący, a może i przerażający czas w trakcie całego trekkingu. Transfer z Ramechhap do Lukli to rytuał przejścia, a spektakularne jest zwłaszcza lądowanie. Samolot podchodzi wąską doliną, mając przed sobą krótki pas o nachyleniu około 12%, długości 527 metrów i 20 metrów szerokości (asfalt wylano dopiero na początku XXI wieku). Z jednej strony – przepaść, z drugiej – pionowa ściana górskiego stoku. Pilot nie ma tu drugiej szansy, czyli odejścia na drugi krąg (wykonania „go-around”) –  albo lądowanie się uda, albo samolot roztrzaska się o skałę. Kto przetrwał emocje lotu i postawił stopę na pasie Lukli, ten naprawdę rozpoczął swoją przygodę w cieniu Everestu.

 

Nad wioską górują Nupla (5885 m) i Karyolung (6511 m), nieco dalej Gonglha (5800 m). Tuż obok pasa stoi złoty pomnik Tenzinga Norgaya i Edmunda Hillary’ego – pierwszych zdobywców Everestu z 1953 roku. To nie tylko hołd dla ich wyczynu, ale i przypomnienie, że bez nich Lukla i cała infrastruktura Khumbu wyglądałyby dziś inaczej. Pomnik wita przybywających i żegna odlatujących, stając się niemym świadkiem zarówno triumfów, jak i tragedii. Otwarte w 1964 r. lotnisko Tenzing-Hillary (LUA) uchodzi za najniebezpieczniejsze na świecie, choć – jeżeli pogoda pozwala – codziennie odbywa się tu kilkadziesiąt lotów. Kilkanaście lat temu zainstalowano system nawigacyjny ułatwiający podejścia, ale nadal wszystko zależy od widoczności, sprawności i refleksu pilotów. Wypadki się zdarzają, ponoć niemal każdego roku. Piloci mają specjalne, wieloletnie szkolenie – to elita nepalskiego lotnictwa.

 

Loty odbywają się tylko rano – później pogoda w Lukli zazwyczaj uniemożliwia bezpieczne podejścia. Mgła, silny wiatr czy chmury potrafią sparaliżować ruch na wiele dni, a schodzący z gór mogą utknąć w wiosce. Przekładanie lub odwoływanie lotów należy wkalkulować w plan wyprawy albo szukać alternatywnego rozwiązania. W takich sytuacjach na scenę wkraczają helikoptery, które nie potrzebują pasa startowego, mogą lądować na niewielkich płaskich placach i radzą sobie w trudniejszych warunkach pogodowych. Najpopularniejszym typem jest Airbus Helicopters AS350 „Écureuil” (czasem oznaczany też jako H125). Na taką opcję musieliśmy zdecydować się w drodze powrotnej. Tego rodzaju lot również gwarantuje poważny zastrzyk adrenaliny.

 

Lukla leży na wysokości około 2846 m, na stromym, zielonym zboczu doliny Dudh Kosi. Domy z kamienia i drewna, kryte falistą blachą, rozciągają się wzdłuż głównej drogi, pełniącej rolę rynku i deptaka. To niewielkie miasteczko liczące kilkuset mieszkańców, które jeszcze w połowie XX wieku było zwykłą górską wioską Szerpów. Tutaj spotykają się światy: codzienne życie Szerpów i globalna turystyka górska. Dziś uważane jest za „lotniczą bramę do Everestu” (brak drogi kołowej), a większość trekkingów w rejonie Khumbu zaczyna się w tym miejscu.

 

 Dla jednych to punkt startowy pełen ekscytacji, dla innych – ostatni przystanek przed powrotem do świata nizin. W Lukli panuje swoisty rytm – poranki tętnią życiem, gdy startują i lądują samoloty, a turyści pakują plecaki i formują grupy. Sezon trekkingowy przypada na wiosnę (marzec–maj) i jesień (wrzesień–listopad) ze względu na stabilną pogodę i dobrą widoczność. Monsun uniemożliwia wędrowanie w letnich miesiącach (czerwiec-wrzesień).

 

Główna ulica pełna jest sklepików z wszelakim ekwipunkiem (przejściówki do prądu nie udało się kupić), piekarni, kawiarni, a także małych świątyń i młynków modlitewnych. Ta i inne wioski, w których dawniej życie toczyło się wokół pasterstwa i upraw, teraz żyją głównie z obsługi przyjezdnych. Dochody z trekkingu pozwoliły rozwinąć edukację, opiekę zdrowotną i infrastrukturę, ale też przyniosły problemy – rosnące uzależnienie od turystyki, presję na środowisko i zmiany w tradycyjnym życiu.

 

Symboliczną bramą Lukli jest Passang Lhamu Memorial Gate – łuk triumfalny nazwany na cześć Passang Lhamu Sherpa, pierwszej Nepalki, która zdobyła Mount Everest w 1993 roku (po trzech nieudanych próbach). Zginęła podczas zejścia, a jej postać stała się ikoną kobiecej determinacji i himalajskiej odwagi (jej imieniem nazwano szczyt Passang Lhamu Chuli – 7350 m – w Himalajach Rolwaling). Brama upamiętniająca jej dokonanie wita każdego, kto rusza szlakiem z Lukli w stronę Phakding na pierwszy nocleg i dalej ku Namche.

 

Szerpowie nie są pierwotnymi mieszkańcami Nepalu, lecz „ludźmi ze wschodu” (shar – wschód, pa – lud), którzy przybyli  z Wyżyny Tybetańskiej. W XV–XVI wieku grupy te przekroczyły przełęcz Nangpa La (5716 m) i osiedliły się w rejonie Khumbu. W ciągu kilku stuleci wykształcili własną tożsamość kulturową – odrębną od Nepalczyków z nizin, a jednocześnie spokrewnioną z Tybetańczykami. Społeczność szacuje się na ok. 150 tys. Język szerpański należy do grupy tybetańsko-birmańskiej. Posługują się też nepalskim i często angielskim, bo kontakt z turystami wymusił wielojęzyczność.

 

Szerpowie od pokoleń żyjący na dużych wysokościach wykazują szczególne adaptacje do warunków hipoksji. Badania genetyczne wykazały u nich obecność wariantu genu EPAS1, związanego z regulacją gospodarki tlenowej – podobne zmiany stwierdzono u Tybetańczyków. Mają lepiej rozwiniętą zdolność transportu tlenu we krwi, wydajniejsze oddychanie i metabolizm, a także niższy poziom hemoglobiny niż osoby z nizin przebywające na tej samej wysokości – co paradoksalnie zwiększa ich wydolność. Dzięki temu są w stanie dobrze funkcjonować na wysokościach, które dla innych są granicą przetrwania.

 

Himalaje to nie tylko surowe lodowce i nagie szczyty – ale też kraina żyzna i barwna, gdzie człowiek potrafił przystosować się do trudnych warunków i stworzyć system upraw pozwalający na życie na wysokości. Na polach tarasowych, które widać wokół wiosek Phakding, Toktok, Monjo czy Jorsale, uprawia się przede wszystkim ziemniaki – podstawę diety Szerpów. Wysoko cenione są zwłaszcza stare odmiany, odporne na chłód, które sprowadzili tu mnisi z Tybetu. Istotną rolę odgrywa także jęczmień – tradycyjnie mielony na mąkę i używany do przygotowania tsampy (prażonej mąki jęczmiennej, zalewanej herbatą z masłem jaka). Spotkać można także gryczkę, kapustę, rzodkiew i marchew. W cieplejszych partiach sadzi się niewielkie ilości prosa i kukurydzy, choć zbiory są skromne.

 

Most nad Thado Koshi Khola to nie tylko zapowiedź licznych przepraw, które nas czekają, lecz także najniżej położony punkt na trasie wyprawy (ok. 2590 m). Tatrzańskie szczyty dużo niżej, a dla nas to dopiero początek wędrówki.

 

Przed nami fragment dwukierunkowej trasy z Lukli do Namche – tylko ok. 600 m przewyższenia, faktyczne sumaryczne (z podejściami i zejściami) wynosi jednak 1000 metrów w górę. Porównanie z późniejszymi etapami, pełnymi stromych przełęczy, lodowców i odludnych dolin, uświadomi nam, że ten fragment jest „autostradą Himalajów”. Ruch jest tutaj największy – spotykają się nie tylko trekkerzy, karawany zwierząt jucznych, miejscowi tragarze-porterzy, a nawet dzieci zmierzające do szkół w dolinach.

 

Lodge, czyli górskie domy gościnne (tea houses), to kręgosłup trekkingu w Khumbu. Na trasie tworzą swoistą „ścieżkę cywilizacji” w Himalajach. Zaczęły powstawać w latach 70-tych XX wieku, zazwyczaj są rodzinnymi pensjonatami. Proste i zimne (ogrzewane bywają tylko główne sale – grzyba nie ma, bo za zimno), ale wystarczające, by zapewnić łóżko, ciepły posiłek i spotkanie z kulturą regionu. Dzięki nim trekking w Himalajach jest dostępny bez ciężkiej logistyki i namiotów.

 

Okolice Phakding są najczęściej wybierane na pierwszy nocleg w czasie trekkingu – dla wielu to pierwsza noc spędzona w Himalajach powyżej 2500 m. Organizm stopniowo przyzwyczaja się do wysokości. Już od pierwszego dnia trzeba „wlewać” w siebie kilka litrów wody (chociaż pięć), aby organizm był w stanie radzić sobie na wysokości – traci wodę szybciej: przez wysiłek, suchsze powietrze i przyspieszone oddychanie, które towarzyszy rosnącej wysokości. Odwodnienie potęguje objawy choroby wysokościowej, dlatego regularne nawadnianie jest istotnym i nieodzownym sposobem profilaktyki.

 

Wędrówka po himalajskich szlakach to doświadczenie wielowarstwowe. Z jednej strony pozwala obcować z przyrodą – od subtropikalnych lasów i tarasowych pól ryżowych po skalne pustkowia i lodowce. Spotkania na szlaku mają wymiar międzynarodowy – każdego dnia mija się grupy z Europy, Ameryki czy Azji. Naszą grupę tworzą zwerbowani przez Monikę Witkowską rodzimi trekkerzy z Warszawy, Poznania, Wrocławia, Tych, Grudziądza, Oborników, Namysłowa, Zalasewa czy Ośna Lubuskiego.

 

Kusum Kanguru (6367 m) – pierwszy wybitny szczyt na trasie z Lukli do Namche, górujący nad doliną Dudh Kosi. Jego nazwa w języku Szerpów oznacza „Trzy święte szczyty” i odnosi się do charakterystycznej, postrzępionej sylwetki z trzema wierzchołkami. Uważany za górę świętą, symbolicznie oddziela dolinę Khumbu od rejonu Hinku. Pierwszego wejścia dokonali w 1979 roku Japończycy Ken Kanazawa i Masumi Hirai, a ze względu na strome ściany i trudności techniczne góra uznawana za jeden z najtrudniejszych sześciotysięczników.

 

Sagarmatha National Park został utworzony w 1976 roku jako pierwszy park narodowy Nepalu o charakterze wysokogórskim. W 1979 wpisano go na listę UNESCO jako obiekt światowego dziedzictwa, podkreślając nie tylko wyjątkowe walory przyrodnicze, ale i kulturowe. W jego granicach znajduje się kilkadziesiąt wsi zamieszkałych głównie przez Szerpów – święte góry i doliny łączą się z klasztorami, czortenami i murami mani. Park obejmuje powierzchnię 1148 km², od wysokości ok. 2800 m (okolice Monjo) po szczyt Everestu (8848 m). Obejmuje kilkanaście najwyższych gór świata: Everest, Lhotse, Nuptse, Ama Dablam, Cho Oyu czy Thamserku. Przy bramie wejściowej w Monjo – przejście udało nam się zakorkować do fotografii – należy okazać zarówno Khumbu Pasang Lhamu Rural Municipality Permit, jak i Sagarmatha National Park Entry Permit.

 

Kani, czyli wywodzące się z tradycji tybetańskiej bramy modlitewne, spotyka się w każdej wiosce Khumbu – wyznaczają wejście do świętej przestrzeni, a ich ściany zdobią mantry i malowidła bóstw. Jedna z najbardziej charakterystycznych stoi tuż za wejściem do parku. Zbudowana z kamienia, z kolorowym dachem i wyrytą mantrą „Om Mani Padme Hum”, prowadzi wędrowców ku Jorsale i dalej do Namche. Wewnątrz barwne malowidła bóstw opiekuńczych, które mają chronić każdego, kto wyrusza w głąb parku. Przejście przez kani jest formą duchowej praktyki: zgodnie z tradycją należy iść tak, by brama i jej inskrypcje znalazły się po prawej stronie wędrowca, co odpowiada „kierunkowi słońca” (pradakszina).

 

Niemal w każdej wiosce i na wielu zakrętach ścieżki spotyka się także mury mani – kamienne konstrukcje, na których wyryto mantry i symbole buddyjskie. Mury powstawały przez wieki jako wota – pielgrzymi i mieszkańcy Khumbu układali kolejne kamienie z wyrytymi modlitwami, tworząc długie na kilkadziesiąt metrów konstrukcje. Spotyka się zarówno mury wolno stojące, jak i takie, które – jak w Monjo – wprost wyrzeźbiono w skale nad szlakiem. Najczęściej powtarza się wspomniana, słynna formuła „Om Mani Padme Hum”. Sześć sylab tej mantry ma głębokie znaczenie: „Om” symbolizuje czystość i boską energię, „Mani” – klejnot współczucia, „Padme” – lotos mądrości, a „Hum” – jedność i niepodzielność. Całość tłumaczy się jako „Klejnot w lotosie” i odwołuje się do idei, że poprzez współczucie i mądrość człowiek może osiągnąć oświecenie.

 

Jedzenie odgrywa rolę nie tylko kulinarną, ale i medyczną – to paliwo dla organizmu walczącego z wysokością. Lodge (tea houses) oferują podobne i nieco monotonne menu, dostosowane do potrzeb wędrowców. Podstawą diety jest tradycyjne nepalskie danie dal bhat (ryż, soczewica, warzywa, czasem ziemniaki lub curry). Poza tym to, czego należy unikać na nizinach, czyli produkty bogate w węglowodany. Oprócz lokalnych pierożków momo popularna jest zupa czosnkowa (niektórzy twierdzą, że czosnek poprawia krążenie i zmniejsza objawy choroby wysokościowej). Najpopularniejszym napojem, obok zwykłej herbaty, jest ginger lemon tea – mieszanka imbiru i cytryny, często z dodatkiem miodu. Zdecydowanie niewskazany alkohol, który osłabia aklimatyzację i odwodnia organizm.

 

Na odcinku między Luklą a Namche zainstalowano kilkanaście mostów wiszących nad rzeką Dudh Kosi i jej dopływami. Każde przejście oznacza symboliczne przekroczenie granicy: między wioskami, między dolinami, między codziennością a przygodą. Konstrukcje potrafią się kołysać pod wpływem wiatru czy przechodzących karawan osłów lub jaków (zwierzęta juczne mają pierwszeństwo, piechur musi poczekać). Tradycyjne przeprawy tworzone były z plecionych lin konopnych lub bambusowych, często wspieranych drewnianymi deskami. Były nietrwałe i niebezpieczne, szczególnie w porze monsunowej. Od połowy XX wieku zaczęto zastępować je mostami stalowymi, budowanymi dzięki wsparciu organizacji międzynarodowych, w tym fundacji Himalayan Trust założonej przez Edmunda Hillary’ego.

 

Nepal, który otworzył swoje granice dla zagranicznych podróżników dopiero w latach 50. XX wieku, szybko stał się mekką piechurów. Rocznie wyruszają w góry tysiące wędrowców z całego świata. Najpopularniejsze szlaki – do bazy pod Everestem czy wokół Annapurny – prowadzą przez wioski, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu były niemal całkowicie odcięte od świata. Turystyka zmieniła życie mieszkańców (sektor turystyczny odpowiada za prawie 10% PKB Nepalu), ale też zachowała w globalnej świadomości obraz Himalajów jako miejsca, gdzie człowiek może wciąż mierzyć się z żywiołem natury i własnymi ograniczeniami.

 

Po drodze mijaliśmy Chheplung (2700 m) z widokiem na świętą górę Kusum Kanguru; Ghat (2530 m) z klasztorem, murami mani i młynkami modlitewnymi; Phakding (2610 m) – popularny pierwszy nocleg na trasie w pobliżu klasztoru Rimijung; Toktok (2670 m) znana z pięknego widoku na Thamserku (6623 m); Benkar (2710 m) z mostami nad Dudh Kosi; Monjo (2835 m) – z bramą do parku i punktem kontroli pozwoleń. Jorsale i Larja Dobhan na wysokości ok. 2740 m to ostatnie wioski przed podejściem do Namche.

 

W kulturze Szerpów rzeki są istotnym elementem wierzeń buddyjskich. Uznaje się je za siedlisko duchów lu, związanych z wodą i żywiołami. Dudh Kosi, czyli „Mleczna Rzeka” (nazwa pochodzi od jasnej, mlecznobiałej barwy wody niosącej osady lodowcowe), bierze początek z lodowców Khumbu i Ngozumpa, spływających spod Everestu, Lhotse, Cho Oyu i Gyachung Kang. To górska rzeka o gwałtownym nurcie (latem i wczesną jesienią jej poziom gwałtownie rośnie w wyniku topnienia lodowców i monsunowych opadów), która spada kaskadami w dół doliny Khumbu, by dalej połączyć się z Sun Kosi, a ostatecznie zasilić Ganges. Rzeka wyznacza naturalną oś komunikacyjną regionu. Wszystkie szlaki w Khumbu w pierwszej fazie trekkingu prowadzą jej doliną.

 

Hillary Suspension Bridge (po lewej) jest najważniejszą przeprawą przez rzekę Dudh Kosi. Zbudowany w 1999 r. most ma 150 m długości, zawieszony jest na wysokości ok. 125 m nad korytem rzeki, co czyni go jednym z najwyżej położonych i najbardziej spektakularnych mostów w Nepalu. Poniżej starszy, niżej zawieszony most, który został wyłączony z użytku z powodu zużycia i zagrożenia bezpieczeństwa. Idąc w górę, obserwowaliśmy skoki na bungee. Wracając, zostały zamknięte ze względu na zagrożenie dla zdrowia (zbyt duża wysokość na takie przyjemności).

 

W dolinie Dudh Kosi, spotkać można bogactwo himalajskiej fauny. W lasach rododendronowych i sosnowych żyją bażanty danphe – narodowe ptaki Nepalu, a ponad doliną szybują orły i sępy. Na skałach pojawiają się thary himalajskie, przypominające górskie kozy, a w koronach drzew można dostrzec stada langurów o długich ogonach. Zdarza się też spotkać piżmowce himalajskie, które od wieków były obiektem polowań ze względu na cenne gruczoły piżmowe. Największą rzadkością regionu jest panda czerwona, ukryta w gęstych lasach bambusowych, choć zobaczenie jej graniczy z cudem. Fauna tego odcinka przypomina, że Himalaje to nie tylko kraina lodowców – to także pełen życia ekosystem, w którym człowiek i przyroda współistnieją od wieków.

 

Dolina Dudh Kosi w niższych partiach obfituje w zieleń – porastają ją lasy sosnowe, jałowcowe i rododendronowe, które wiosną rozkwitają feerią barw od bieli po głęboką czerwień. W bardziej zacienionych miejscach doliny rosną brzozy i magnolie, a wokół wiosek unosi się zapach suszonego jałowca używanego jako opał i kadzidło w rytuałach buddyjskich. Ta mozaika pól i lasów w pierwszych dniach kontrastuje z surowym krajobrazem, który czeka wyżej. Roślinność zmienia się tu wraz z wysokością: między 2800 a 4000 m dominują lasy mieszane z rododendronami (narodowym kwiatem Nepalu), sosną himalajską, jałowcem i brzozą; między 4000 a 5000 m zaczyna się kraina tundry alpejskiej, z karłowatymi krzewami i kępami traw; powyżej 5000 m rozciąga się strefa wiecznych śniegów i lodu, gdzie nie występuje już stała roślinność. Wszystkie piętra przed nami. Kończy się relatywnie łatwa dolina, a zaczyna  bardziej wymagający etap, którego symbolem jest wioska, która przed nami. Bez wątpienia łatwo już było.

 

 

część II – Namche Bazaar

 

 

część III – Everest Base Camp

część IV – Cho la

część V – Gokyo

część VI – Katmandu

wprowadzenie – link

 

 

Szukaj

Ostatnie wpisy

Strategic Lawsuit Against Public Participation – Measures of Protection Against Manifestly Ungrounded Claims or Abusive Litigation. A Polish Perspective

Collective Litigation in Europe: Law and Practice

Rozwój postępowania grupowego na świecie