Który to już raz po drogach i bezdrożach bezkresnego, dzikiego, tajemniczego, odludnego i pięknego Beskidu Niskiego, trudno policzyć – tym razem w jego zachodnie, najwyższe rubieże. Beskid Niski to najbardziej rozległe (równoleżnikowo ok. 150 km) pasmo w Beskidach Środkowych. Zawsze doskonała okazja na przedwczesną majówkę – 2024.
Dzień I : Powroźnik – Ropki przez Lackową
Powroźnik, Bradowiec, Szalone, Krynica, Huzary, Dzielec, Czerteż, Przełęcz Beskid, Lackowa, Przełęcz Puławskiego, Ostry Wierch, Biała Skała, Przełęcz Perehyba, Ropki – Siwejka (28 km)
Skoro ma być Beskid Niski, to w ramach preludium eskapadę rozpoczynamy w… Beskidzie Sądeckim. Na szlak wyruszamy w Powróźniku (480 m) usytuowanym u podnóża Gór Leluchowskich. Nazwa miejscowości pochodzi od wyrabianych powrozów, współcześnie znana ze względu na liczne źródła mineralne.
Pierwsze kilometry niebieskim szlakiem. Chłodny poranek, trasa głównie leśna wśród zróżnicowanych wszelakich odcieni zieleni.
Szlak niebieski pokrywa się z tutejszą 36 km Ekstremalną Drogą Krzyżową (EDK) – trasa czerwona św. Jakuba Młodszego Apostoła.
Szczyty na miarę pasma – Szalone (829 m), objęte ochroną w postaci Popradzkiego Parku Krajobrazowego. Stąd skrótem przebijamy się do Krynicy, by następnie obok kopca z pomnikiem Kazimierza Pułaskiego, (przywódcy konfederatów barskich) ruszyć czarnym szlakiem na Huzary.
Patriotycznych akcentów nie brakuje. Skręcamy na wschód ku historycznemu „szlakowi kurierskiemu” (oznaczonemu symbolem Polski Walczącej) prowadzącym na Przełęcz Tylicką.
Huzary (865 m) – całkowicie zalesiony szczyt (pierwotnie zwany Czerteżem), popularny cel spacerów z Krynicy. Współczesna nazwa nazwa pochodzi od potyczki stoczonej przez konfederatów z huzarami węgierskimi.
Ze szczytu kierujemy się na wschód za zielonymi (zrazu także czarnymi) ku wschodniej granicy Beskidu Sądeckiego.
Forsowany w bród potok Mochnaczka poniżej Mochnaczki Niżnej stanowi oczekiwane wrota Beskidu Niskiego. Region nie może pochwalić się nadmiarem wszelakiej infrastruktury, w tym mostów.
Dalej gruntową drogą przy słabym oznaczeniu szlak pnie się wzdłuż niewielkiego potoku, grzbietem pod górę, przez łąki i pasma lasu.
Pojawiające się rozległe łąki zachęcają do postoju i mocno spóźnionego śniadania.
Osiągamy Dzielec (793 m), szczyt położony opodal pasma granicznego. Zielony szlak wprawdzie skasowany (decyzją PTTK), można jednak podążać słowackim czerwonym szlakiem granicznym.
Masyw Lackowej jest uznawany za najbardziej „górski” fragment Beskidu. Tylko tu znajdziemy szczyty o wysokości bezwzględnej przekraczające 900 m n.p.m. Masyw pokryty jest lasami, które w wielu miejscach zachowały puszczański charakter.
Na Przełęczy Beskid (644 m) dołącza droga z pobliskich Izb, dzięki czemu pojawiają się ludzie. Tłok, jak na warunki niskobeskidzkie.
Zachodnie oblicze Lackowej, słynna „ściana płaczu” – najbardziej stromy znakowany szlak w Beskidzie Niskim (wedle niektórych, w całych Beskidach). Średnie nachylenie przekracza 30 stopni. Na jednokilometrowym odcinku różnica wysokości sięga 300 m.
Najwyższy szczyt w polskiej części Beskidu Niskiego – Lackowa (997 m, choć na przedwojennych mapach przekraczał tysiąc metrów). Król (Korona Gór Polski) jest tylko jeden, choć szczyt góry pozbawiony jest prawie widoków. Nieopodal nieco wyższy słowacki Busov, cel jutrzejszej wyprawy.
Nazwa szczytu pochodzi jakoby od imienia Łacko. Nie przetrwała nazwa Chorągiewki Pułaskiego – ze szczytu za pośrednictwem sygnałów flagowych komunikowały się dwa obozy konfederatów barskich – w Izbach i w Wysowej.
Całkiem stroma ścieżka (choć nie tak, jak przy podejściu) prowadzi na Przełęcz Pułaskiego (743 m). Cały rejon jest wpisany w historię konfederacji barskiej, nazwa przełęczy nawiązuje do najkrótszej drogi łączącej pobliskie obozy. Zachowały się ślady szańca, prawdopodobnie wzniesionego przez Austriaków nadzorujących ówczesną granicę.
Ostry Wierch (930 m), drugi co do wysokości szczyt polskiej części Beskidu Niskiego. „(…) i kamieni kupa”, jak mawiał klasyk. Za to na stoku góry znajdują się ślady owianej legendami Zbójeckiej Piwnicy, miejsca przyciągającego poszukiwaczy skarbów. Zawalone rumowiskiem wgłębienie, jakoby wysadzone materiałami wybuchowymi przez żołnierzy WOP.
Pozostajemy w kręgu Lackowej – jednym z kilku równoległych pasm, przebiegających zazwyczaj z północnego zachodu na południowy wschód, odznaczającymi się wąskimi grzbietami i stromymi stokami. Zamiast wdrapywać się na górę można było wybrać alternatywną (innym razem) trasę przez Bieliczną z cerkwią św. Michała Archanioła z 1796 r.
Grzbiet zalesiony, między drzewami Przełęcz Hutniańska łącząca Ropki z Wysową-Zdrój.
Biała Skała (921 m). Powoli wytracamy wysokość. Kalejdoskop pór roku – dopiero co było wiosennie, znów wróciła jesień.
Z Przełęczy Perehyba szlak wiedzie na wschód do doliny rzeki Ropki, lewobrzeżnego dopływu Ropy.
„Pod Ostrym Wierchem” – miejsce połączenia szlaków z Głównym Szlakiem Beskidzkim (GSB), najdłuższym szlakiem w Polsce, łączącym Wołosate (Bieszczady) z Ustroniem (Beskid Śląski). Kawałek dalej dołączy także niebieski Szlak Karpacki (Rzeszów – Grybów).
Mijamy jeziorka na Ropce, unikatowe miejsce z rzadko spotykaną w tym rejonie fauną i florą – sitowie, czarne bociany, gągoły, siwe czaple, a nawet bobry.
Kończymy dzień w dawnej wsi łemkowskiej Ropki (505 m). Wybór noclegu jest oczywisty – Siwejka – gospodarstwo agroturystyczne prowadzone od wielu lat przez Urszulę i Pawła Stach, miejsce szczególnie gościnne, klimatyczne (i rekomendowane) nie tylko wśród piechurów GSB.
Dzień II: Ropki – Gaboltov przez Busov
Ropki, Hańczowa, Markowa Woda, Kozie Żebro, Regietów, Przełęcz Regetowska, Obicz, Tri Kopce, Przełęcz Wysowska, Płaziny, Jawor, Przełęcz Cigelka, Cigel’ka, Busov, Gaboltov (35 km)
Ruszamy o wschodzie Słońca rzucającego pierwsze promienie na Bziany Las – porośnięte szczyty mało znanych wierzchołków Gródek, Bziany, Zrub.
Fragment trasy asfaltową drogą z Ropek do Hańczowej, do tego nawet niedziurawą. Mimo upływu lat wciąż swego rodzaju luksus w tych okolicach.
Markowiec (Markowa Woda) – jeden z potoków o względnie płaskim dnie. Kolejny raz wymagane moczenie butów.
Długie i strome podejście na Kozie Żebro, czyli wspinaczka ku Słońcu przedzierającemu się między drzewami. Piękny, bukowy las, mocno zacieniający ziemię. Cisza, spokój i sarny dookoła.
Ostry grzbiet Koziego Żebra należy do najbardziej wyrazistych w Beskidzie Niskim, oddziela doliny Zdyni i Ropy. Główna kulminacja (847 m), ok. 150 m na południowy wschód.
Nazwę jakoby nadali austriaccy kartografowie, którzy znaleźli na szczycie szkielet sarny, potocznie nazywanej tu kozą. Szczyt zalesiony – tabliczka, kamienny kurhan i nic poza tym. Trzeba ruszać dalej.
Skoro było stromo pod górę, to musi być stromo także w dół. Dzięki temu potem fragment po płaskim.
Schodzimy do Regetowa (nazwa pochodzi od „rzegotać”, czyli grzechotać), podziwiając Rotundę (771 m), na której znajduje się charakterystyczny cmentarz wojskowy (nr 51) z okresu I Wojny Światowej (na przełomie 1914-15 r. miejsce zaciętych walk między Austriakami i Rosjanami). Przez przełęcz przebiegał szlak przemytniczy zwany „tytoniową ścieżką” (po łemkowsku duhański put).
Od Regetowa Niżnego żółtym szlakiem szutrową drogą w górę potoku podążamy jedną z piękniejszych dolin Beskidu Niskiego. Rozpoczynamy podróż w czasie przez nieistniejącą wieś łemkowską oraz pastwiska wykorzystywane przez okoliczną stadninę koni huculskich. Niestety w ciągu kilku lat przybyło kilka nowoczesnych zabudowań. Smutny przejaw lokalnego „kapitalizmu”.
Miejsce po cerkwi unickiej. Do dziś zachowała się tylko prawosławna czasownia z XVIII w. W 1939 r. zamieszkiwało wieś aż 470 Łemków. W latach 1944-46 kilka rodzin wyjechało na Ukrainę, a po Akcji „Wisła” w 1947 r. miejscowość opustoszała. Tereny wsi, łąk i pól wtórnie zdziczały.
Zmierzamy na południe ku granicy, przed nami jeden z najwyższych beskidzkich szczytów Jaworzyna Konieczniańska (881 m), w większości położona po stronie słowackiej. Kiedyś oferowała piękną panoramę, obecnie przesłonięta przez podrastający las.
Zamiast na Jaworzynę od Przełęczy Regetowskiej (646 m) podążamy szlakiem granicznym na Obycz (788 m), kolejną kulminację w grzbiecie Koziego Żebra.
Pasmo Obycza – Koziego Żebra, które przekraczamy po raz drugi, jest elementem tzw. Hańczowskich Gór Rusztowych. Gęsta roślinność chroni przed południowym Słońcem. Podążamy ku Przełęczy Wysowskiej (610 m).
Niespodziewanie najbardziej wymagającym szczytem w trakcie wyprawy okazują się Płaziny vel Staviska (825 m). Ukształtowanie tereny bez wątpienia wpłynęło także na wytyczenie granicy państwowej.
Bardzo strome i wymagające podejście, czego nie widać na zdjęciu. Celem umożliwienia wdrapania się na górę zainstalowano system lin. Bez nich byłby to (zwłaszcza po opadach) szlak wyłącznie jednokierunkowy.
Ostatnie spojrzenie na rozrzucone zabudowania Wysowej Zdrój, miejscowości znanej z leczniczych wód mineralnych – wokół której zatoczyliśmy niemal pełen krąg.
Rozpoczynamy słowacki etap eskapady. Otwierają się widoki na Pohorelę (821 m) oraz Stebnicką Magurę (900 m).
Sedlo Vyšný Tvarožec (651 m) – doskonały punkt widokowy przy idealnej pogodzie. Miejsce odpoczynku i obiadu w warunkach polowych.
Stąd można zejść w dół Za Slatvincom (543 m) i ruszyć doliną niebieskim szlakiem albo kontynuować czerwonym szlakiem granicznym. Po chwili wahania wybieramy to drugie.
Nieuczęszczana leśna trasa wiedzie przez Jawor (723 m), poniżej którego której znajduje się Cerkiew Opieki Matki Bożej. Prawosławni uważają górę za świętą w związku z objawieniami maryjnymi, jakie miały tu miejsce w okresie międzywojennym.
Malownicza trasa z Przełęczy między Cigelką a Jaworem oferuje unikalną, rozległą panoramę 360*. Niepojęte, jak można takiego miejsca nie wyposażyć w nazwę. Póki co to jedynie rejon wzgórza 611.
Droga wcina się między dwa najwyższe szczyty Beskidu Niskiego – słowacki Busov (po lewej) i graniczną Lackową (po prawej).
Legenda głosi, że w tym miejscu zespół Windows’a stworzył słynną tapetę, która przed laty zdobiła ekran niejednego komputera. Do śmiechu jednak nie jest ze względu na zbliżające się wyzwanie…
Po drodze trzeba przejść przez lokalną osobliwość – cygańską wieś Cigelka (na zdjęciu kościół pw. św. Kosmy i Damiana) położoną w historycznym regionie Szarysz. Nie ma innej opcji.
Największym sukcesem jest sprawne opuszczenie miejscowości cieszącej się nienajlepszą sławą. Młodzi mieszkańcy wioski próbują pobierać myto za przejście (negocjacje zaczynają się od cukierków, kończą na walucie). Natarczywość przekształca się niekiedy we fruwające kamienie czy grudki błota. Nam udaje się przedrzeć bez żadnych strat.
Najtrudniejsze za nami. Pozostaje rozpocząć wspinaczkę na króla Beskidu Niskiego – Busov. Pod tą nazwą figuruje także niewielkie, lokalne pasmo górskie. Tworzą je Sivá skala (837 m), wspomniany Busov, a także Magura i Smilniansky vrch (750 m).
Po opuszczeniu wioski pospiesznie oddalamy się polnymi dróżkami. Potem już spokojniej wyraźną drogą przez stary, bukowy las.
W przewodnikach szlak opisywany jako „wycieczka dla ambitnych”, nieco na wyrost. Choć bywają oryginalne urozmaicenia, choćby schron robotników leśnych.
Dalej już tylko krótka, ale najbardziej stroma część trasy z dodatkowym oznaczeniem. Slalom między drzewami, pod koniec ostry skręt w prawo.
Busov (1002 m) – drewniany krzyż na najwyższym szczycie całego Beskidu Niskiego. Góra oferuje jedynie wycinkowy widok na północ i północny wschód.
Podążamy za znakami zielonymi, trzeba będzie zgubić niemal 600 m. Grunt, by nie wracać tą samą trasą, tzn. bez ponownej wizyty w Cigelce.
Góra od strony południowej jest bardziej dostępna, choć trasa nieco dłuższa. Dwunasta godzina marszu, zaczynają boleć ścięgna.
Po opuszczeniu lasu wychodzimy na otwarty teren. Dzięki rozległym łąkom otwierają się malownicze widoki, także na Góry Czerchowskie.
Docieramy na nocleg do Gaboltova – bardzo starej miejscowości, wymienianej już w XIII w. Choć podobno wędrował tędy nawet św. Wojciech (podczas wyprawy misyjnej z Węgier do Polski), delektując się wodą z lokalnego źródła.
Dzień III: Gaboltov – Muszynka, czyli suplement
Po kolejnym sforsowaniu rzeki vel potoku Ol’chovec (dzięki zaawansowanej inżynierii budowlanej połączonej z założeniem foliowych toreb na buty) ruszamy na azymut, bez oznakowanego szlaku – wedle wskazań miejscowego gospodarza.
Słońce wschodzi nad zdobytym wczoraj Busovem. Podążamy mokrą od porannej rosy kwietną łąką, wokół hałasuje budząca się przyroda.
W oddali masywne pasmo Lackowej. W ten sposób powoli domykamy pętle.
W tym wypadku bez mapy, bez nawigacji, bez wskazówek, którą drogę wybrać. Trochę szczęścia, trochę intuicji, trochę doświadczenia.
Docieramy do drogi asfaltowej nieopodal Przełęczy Tylickiej (Kurovske sedlo), stąd już niedaleko do granicy.